Pozostawili trwały ślad w Szwecji. Spotkanie strażaków ze starostą

Sześciu kościańskich strażaków, którzy niedawno wrócili ze Szwecji, gdzie walczyli z szalejącymi tam pożarami lasów, spotkało się ze starostą kościańskim. Podczas spotkania nie zabrakło podziękowań i opowieści o niełatwej misji.

Początkowo starosta spotkał się ze strażakami osobiście i podziękował im za odwagę oraz gotowość do niesienia pomocy nawet poza granicami naszego kraju. Wręczył im także upominki. Później odbyła się wspólna konferencja prasowa, podczas której opowiedziano o kulisach wyjazdu. – Otrzymaliśmy telefon, że mamy wytypować pięć osób, które wyjadą do Szwecji gasić tamtejsze pożary. Początkowo myślałem nawet, że są to po prostu jakieś ćwiczenia, ale po rozmowie z komendą wojewódzką okazało się, że jednak nie – wspominał Andrzej Ziegler, zastępca komendanta powiatowego PSP w Kościanie. Jak się okazało czasu było naprawdę mało, bo pierwsza informacja o wyjeździe spłynęła przed godziną 12.00, a w Poznaniu strażacy mieli zameldować się już o 14.00. Na szczęście udało się przesunąć wyjazd z Poznania na godzinę 16.00. Zaczęły się szybkie przygotowania do wyjazdu, a wytypowani strażacy nie mieli cienia wątpliwości i natychmiast godzili się na wyjazd. Mieli więc zaledwie kilkadziesiąt minut na spakowanie się, zabranie sprzętu i przyszykowanie pojazdu. Kilka godzin później byli już w drodze na misję. Wyjechać zdecydowali się: Bartosz Napierała, który miał być dowódcą kościańskiego oddziału, Szymon Kaźmierczak, Łukasz Kurzawski, Michał Bednarczyk, Szymon Michalski. Wkrótce do grupy tej dołączył też Szymon Pracharczyk i to on ostatecznie objął dowództwo.

Reklama

Jak opowiadali zostali zaskoczeniu już na samym początku gorącym powitaniem przez obywateli Szwecji. – Okrzyknięto nas bohaterami, którymi się nie czuliśmy i nadal się nie czujemy – opowiadał Szymon Pracharczyk. Jak dodaje, system pracy szwedzkich strażaków nieco różni się od naszego, ale pojawił się też problem z wężami. Okazało się, że używa się tam innych i nie dało się ich połączyć. – Szwedzi zaproponowali, że dostosują nasze. Przyleciał helikopter, zabrał sprzęt i już po kilku godzinach mieliśmy z powrotem węże dostosowane do tych szwedzkich. Potem takie łączone odcinki nazywaliśmy “międzynarodowymi” – wspominali strażacy. Przerobione węże są teraz pamiątką po akcji. Szwedzi dziwili się też, że nasi ratownicy tak mocno nastawieni są na prace i bardzo mało odpoczywają. Odpoczynek był także utrudniony, bo dzień trwał tam około 20 godzin. – A gdy zobaczyli ilu strażaków przyjechało z Polski, pytali się czy w naszym kraju w ogóle został ktoś do gaszenia pożarów – dodają, a warto zaznaczyć, że była to tylko reprezentacja dwóch województw.

Wyjazd do Szwecji był także sprawdzianem dla tych, którzy pozostali, bo trzeba było dostosować zmiany tak, by kościańska straż działała normalnie, tym bardziej, że lato to przecież czas urlopów. Jak jednak pokazali i oni spisali się rewelacyjnie, wspomagani lokalnymi jednostkami OSP. – Po latach ćwiczeń, przygotowań i modernizacji sprzętu pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie skutecznie pomagać nawet za granicą i nie odstajemy od strażaków z innych krajów. Pozostawiliśmy trwały ślad w Szwecji – podkreślił Andrzej Ziegler. Podziękował też samorządom za pomoc i zrozumienie, bo bez ich wsparcia finansowego, nie byłoby to możliwe.

Reklama

raż

Go to TOP