Kacper Nadobnik – jak zaplanował, tak zrobił

W 2011 roku w Gazecie Kościańskiej pokazał się artykuł o niezwykłym ośmiolatku. Dlaczego niezwykłym? Bo już w tym wieku miał konkretne plany na przyszłość – zostać mechanikiem samochodowym. Kacper Nadobnik słów na wiatr nie rzucał, bo swe marzenia spełnił i nadal spełnia, a do tego z sukcesami.

21-letniego dziś Kacpra spotkać przeważnie można w warsztacie samochodowym, który prowadzi jego ojciec, pan Grzegorz. Miłość do naprawiania samochodów, ale też ogólnie do motoryzacji, pojawiła się już w wieku dziecięcym. Przyczyn było kilka. Jedną z nich było to, że niezbyt dobrze czuł się w przedszkolach. – Zamiast w przedszkolu często bywałem w warsztacie samochodowym mojego taty, bo nie było ze mną zbytnio co zrobić. Skoro jednak już tam byłem, to chciałem pomagać. Tata dawał mi klucze do zabawy, więc odkręcałem i przykręcałem jakieś śrubki i tak to się zaczęło. Śmiali się trochę ze mnie, że jestem przyklejony do nogi taty, ale dzięki temu mogłem bywać w warsztacie – opowiada Kacper Nadobnik.

Reklama

Miał też samochód-zabawkę, czerwonego “Malucha”, z którym praktycznie się nie rozstawał. Dostał go od babci. W samochodzie z kolei miał swoją kierownicę  i podczas podróży także “kierował”, a w pokoju kalendarze z samochodami i zabawkowe pojazdy. Od zawsze podobały mu się właśnie te stare, dzisiaj klasyczne, auta.

“Ma u mnie dożywocie”

Gdy poszedł do szkoły na majsterkowanie czasu było mniej, ale jego pasja i plany na przyszłość pozostały niezmienne. Gdy kończył gimnazjum plany na dalszą edukację też miał już skonkretyzowane – pójść do szkoły zawodowej. Tak też się stało, ukończył Zespół Szkół im. Franciszka Ratajczaka w Kościanie. W międzyczasie kupił też swój pierwszy samochód, choć nie miał jeszcze prawa jazdy. Samochodem tym był czerwony “Maluch” z 2000 roku, nie mogło być inaczej. Ulubiona zabawka z dzieciństwa stała się prawdziwym samochodem. Sam go wyremontował i ulepszył, ale lakierowanie zlecił już komuś innemu. – Mam go do dziś. Ma u mnie dożywocie, nigdy go nie sprzedam – śmieje się Kacper. – Miałem jeszcze niebieskiego, ale dwa lata temu się z nim pożegnaliśmy, trafił do kogoś innego. Zamiast niego kupiliśmy żuka z dziewięćdziesiątego czwartego roku. Jest już wyremontowany – dodaje.

Reklama

Gdy tylko skończył 18 lat zdał też egzamin na prawo jazdy. Tutaj także nie mogło być inaczej, bo “prawko” zdał już za pierwszym razem. Swoim ukochanym “Maluchem” jeździ na zloty motoryzacyjne, a na co dzień korzysta z opla. – Czasem mam takie myśli, żeby sprzedać ten “codzienny” samochód i kupić sobie coś zabytkowego i takim klasykiem jeździć. Taki się jeszcze jednak nie trafił. Myślałem o jakimś mercedesie albo bmw z lat osiemdziesiątych, bo zawsze mi się takie podobały – marzy sobie.

Zaraźliwa pasja

Przez cały czas pracuje w warsztacie i praca ta mu się nie nudzi, nie planuje tego zmieniać. Wkrótce zamierza wziąć ślub, ale jego przyszłej żonie zapach smarów i olejów, ani godziny spędzane w warsztacie przy samochodach nie przeszkadzają. – Trochę ją chyba zaraziłem tą pasją. Gdy tylko gdzieś jedziemy, to przeważnie chce jechać “Maluchem”. Sama przy samochodach nie “grzebie”, choć kilka razy mi pomagała, wymieniała sama olej i hamulce i mógłbym jej powierzyć naprawę auta, bo jest zdolna. Kobiety jednak mogą być mechanikami – śmieje się Kacper odnosząc się do swoich słów z 2011 roku, kiedy to kategorycznie twierdził, że jednak nie mogą, bo przy tej pracy trzeba się ubrudzić.

Trzeba się rozwijać

Jak wiadomo praca mechanika jest coraz trudniejsza, dlatego cały czas trzeba podnosić swoje umiejętności i nabywać swoją wiedzę. – Coraz więcej jest elektroniki w autach i bez komputera można coraz mniej zrobić. Auta są też coraz słabsze, coraz częściej się psują, pojawiają się nowe problemy. Trzeba więc czytać, szukać informacji, dyskutować z innymi, czy jeździć na targi motoryzacyjne, żeby być na bieżąco i wyszukiwać nowinki. Inni oglądają samochody z zewnątrz, my patrzymy pod maskę – wyjaśnia.

Coraz bardziej popularne auta elektryczne też wymagają odpowiedniej wiedzy, odpowiedniego sprzętu, a nawet osobnego, ogrodzonego stanowiska do naprawy. Uważa jednak, że “elektryki” to nie jest przyszłość motoryzacji. – To jest zabawka na baterie, a nie samochód. Żywotność baterii jest krótka, a koszty wymiany baterii są ogromne. Trzeba wymyślić coś innego, żeby było bardziej ekologiczne, bo to się nie sprawdza. Może samochody na wodór? – zastanawia się. O przyszłość się nie obawia, bo transport będzie potrzebny zawsze, a pojazdy będą się zawsze psuć. Gdy będzie miał dzieci, to na pewno też postara się w nich zasiać miłość do motoryzacji i mechaniki.

Opinie klientów Kacpra Nadobnika są bardzo dobre. Niedawno nawet jeden z nich nominował go do plebiscytu Głosu Wielkopolskiego “Mistrzowie Motoryzacji” w kategorii “Mechanik roku”. Zdanie tego klienta podzielają inni, bo na razie, na szczeblu powiatowym, prowadzi. Głosowanie trwa do środy, 24 kwietnia, więc jeśli ktoś zgadza się z tą opinią, to ma czas, by zagłosować.

Go to TOP