Sąd Rejonowy w Kościanie wydał postanowienie, że kościaniak musi zapłacić nie swoje mandaty. Grzywny, którymi jest obarczony przychodzą z Holandii, a wykroczenia dokonywane są pojazdem, który został sprzedany kilka lat temu.

Wszystko zaczęło się nieco ponad rok temu. Do Dariusza Musiała z Kościana przyszedł mandat za wykroczenie popełnione w Holandii. Kościaniak zdziwił się niezmierne, ponieważ w Holandii nie był, a samochód, którym popełniono czyn sprzedał w 2014 roku i po sprzedaży wyrejestrował go w Starostwie Powiatowym w Kościanie. Odesłał więc odpowiedź na mandat, w którym zawarł kserokopie sprzedaży pojazdu i dowód wyrejestrowania.

Reklama

Niestety to nie wystarczyło i zaczęły przychodzić kolejne mandaty. Dotyczyły one niezatrzymywania się na czerwonym świetle i przekraczania prędkości na kwoty od stu do kilkuset euro. – Wygląda na to, że moja odpowiedź i dokument które wysłałem w ogóle nie zostały tam odnotowane – mówi pan Dariusz. Jak dodaje, dziś łączna kwota mandatów opiewa na około 20 tysięcy złotych. – Nie zapłacę za czyjeś wykroczenia, bo nawet jeśli bym to zrobił dla świętego spokoju, to byłoby to przyznanie się do winy – wyjaśnia. Dodatkowo mandaty i późniejsze wezwania do zapłaty przychodziły zwykłymi listami, nieprzetłumaczone i bez żadnego dowodu, że są to pisma urzędowe.

Reklama

Dariusz Musiał mandatów oczywiście nie zapłacił. Władze holenderskie skierowały więc do sądu w Kościanie wniosek o nakazanie obwinionemu zapłaty. Jako, że mandatów jest kilkanaście, tyle też będzie prawdopodobnie spraw. W środę, 30 sierpnia, rozpatrywano pierwsze pięć. Obrońca pana Dariusza, dr Michał Skwarzyński wniósł o połączenie tych spraw, jednak sędzia Joanna Matuszewska-Potocka nie widzi przesłanek by to uczynić. Wizyt w sądzie będzie więc więcej.

Obrońca obwinionego zaznaczył także przed sądem, że ten w ogóle nie powinien sprawy rozpatrywać, ponieważ to na oskarżycielu leży obowiązek udowodnienia winy, a pan Dariusz przesłał dokumenty do Holandii, z których tamtejsze władze w ogóle nie korzystają. Zaznaczył także, że ukarany mandatami nie został poinformowanych o jego prawach, co jest wymogiem przy wszczynaniu sprawy. – To na organie holenderskim spoczywa obowiązek wykazania, że osoba miała doręczenia, że osoba mogła się bronić. Jeżeli nie ma dokumentów w tym zakresie, my to oddalamy, bo jeżeli przyjmiemy praktykę odwrotną, to strach będzie sprzedać samochód – wyjaśniał Michał Skwarzyński. Warto dodać, że władze holenderskie otrzymują informację z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, a tam zawarte są dane wszystkich poprzednich właścicieli danego auta. – Czy jeśli pierwszy nie zapłaci, to drugi ma płacić albo trzeci, do skutku? – pyta retorycznie obrońca.

Sąd w Kościanie miał jednak inne zdanie i uważa, że jego rolą jest tylko rozpatrzenie wniosku sądu holenderskiego, a nie badanie stanu faktycznego. Dodatkowo sędzia na podstawie wypowiedzi obrońcy stwierdziła, że obwiniony nie podtrzymuje swoich wcześniejszych zeznań, a stojąc na stanowisku, że postępowanie zostało wszczęte z naruszeniem przepisów, nie zeznawał też przed sądem. Sędzia Joanna Matuszewska-Potocka wydała więc postanowienie nakazujące zapłacenie mandatów. Strona obwiniona zapowiada złożenie zażalenia na tę decyzję, ponieważ oczywistym jest, że pan Dariusz tych wykroczeń nie popełnił, nie dysponował wtedy tym samochodem, a wcześniej dokonał też wszelkich formalności związanych ze sprzedażą i wyrejestrowaniem auta. Decyzja sądu, w ocenie osób śledzących tę sprawę, jest co najmniej dziwna i niezrozumiała.

Reklama
do Góry