Tragiczny pożar w Pianowie – relacja strażaków

Piątek 10 maja na długo pozostanie w pamięci, nie tylko kościańskich strażaków. Ze względu na tragiczny pożar w Pianowie zapamiętają go nie tylko osoby związane z jednym z tamtejszych zakładów, zapamiętają go mieszkańcy okolicznych miejscowości.

W pamięci pozostanie skala zdarzenia, ilość i różnorodność strażackich samochodów pędzących na sygnałach do pożaru no i niestety tragiczny finał tej akcji. To nie była zwykła akcja, standardowa, do której strażacy przywykli przez lata prowadzonych działań, szkoleń czy ćwiczeń. To była akacja, gdzie rota strażackiego ślubowania wybrzmiała wielokrotnie. Rutyna czy przyzwyczajenia od początku musiały pójść na bok, bo przy tej akcji mogłyby tylko pogorszyć i tak już mocno skomplikowaną sytuację. Już samo zgłoszenie wskazywało, że w Pianowie doszło do czegoś „innego”, rzadko spotykanego.

Reklama
Ogrom pożaru

O godz. 14.06 do Stanowiska Kierowania Komendanta Powiatowego PSP w Kościanie wpłynęło zgłoszenie, że w jednym z budynków inwentarskich zawalił się strop, a w chwili zgłoszenia zapaliła się zgromadzona słoma. Od początku było też wiadomo, że wewnątrz znajduje się koparka i nie wiadomo, gdzie jest jej operator. W momencie przybycia pierwszych jednostek ogień szalał na całej długości poddasza w budynku o powierzchni ponad 1300 m2, gdzie paliła się składowana słoma i siano. Na parterze paliło się tam gdzie zawalił się strop a także w kilku miejscach w części inwentarskiej. Wcześniej pracownicy ewakuowali około 400 sztuk owiec na zewnątrz, a później do sąsiedniego budynku. Płomienie i dym wydobywały się wszystkimi otworami. Tam gdzie zawalił się strop wisiał fragment połaci dachu, a budynek w tej części był mocno uszkodzony. Składowana słoma spadła na parter, gdzie oprócz tego widoczne były duże bryły gruzu, wraki maszyn oraz powyginane elementy konstrukcji stropu. Budynek był wyraźnie zdestabilizowany, jeden ze szczytów przełamany, a na uszkodzonych murach były liczne pozostałości luźnych brył, które jeszcze kilkanaście minut wcześniej były ścianą budynku.

Trudna akcja

Próby nawoływania zaginionego pracownika pozostały bez echa. Kierujący działaniami ratowniczymi w pierwszej fazie podzielił teren na dwa odcinki bojowe, na których realizowane były podobne działania, jednak nieco inne były ich priorytety. W tej części gdzie zawalił się strop najważniejsze było szybkie ugaszenie ognia na powierzchni ok. 180 m2, tak aby jak najszybciej rozpocząć poszukiwania zaginionego. W pozostałej części owczarni strażacy walczyli z szalejącym ogniem jednak wiedzieli, że w tej części nie ma osób zagrożonych. Wezwane na miejsce kolejne zastępy wprowadzane były do akcji skutecznie ograniczając intensywność spalania. Dostępną część na parterze budynku dokładnie przeszukano. Telefon zaginionego milczał. Sprawdzenie innych miejsc, gdzie mógłby przebywać również nie przyniosło efektu. Wszystko wskazywało, że mężczyzna znajduje się pod zwałami gruzu, warstwami słomy, w plątaninie konstrukcji stropu. Na miejsce wezwano specjalistyczną grupę poszukiwawczo-ratowniczą z JRG nr 4 w Poznaniu, która jest przygotowana do prowadzenia tego typu poszukiwań. W tej fazie akcji zapadała także decyzja o wzmocnieniu potencjału zaangażowanego w akcję o kontener ze sprzętem ochrony dróg oddechowych również z KM PSP w Poznaniu z JRG nr 6.

Reklama

Kierujący baczną uwagę skupiał na statyczności budynku, wiedząc, że jakiekolwiek nierozważne działanie może doprowadzić do jeszcze gorszych skutków. Na miejsce przybył Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który pomagał w ocenie stabilności poszczególnych elementów. Strażacy operujący prądami wody w bezpośrednim sąsiedztwie uszkodzonych ścian prowadzili te działania w warunkach zagrożenia swego bezpieczeństwa. Podobnie zresztą jak wiele czynności ratowniczych prowadzonych w późniejszej fazie akcji. Ciągłe rozpoznanie niezbędnych do wykonania działań w konfrontacji z możliwościami spowodowały konieczność zadysponowania do akcji specjalistycznej grupy ratownictwa technicznego z JRG 7 KM PSP Poznań. W międzyczasie za pomocą sprzętu mechanicznego podstawionego przez właściciela obiektu dokonano możliwych wyburzeń. Pozwoliło to na wejście w ograniczonym zakresie w część zwałowiska strażaków z grupy poszukiwawczo ratowniczej.

Wejście do środka

Po godz. 19.00 wyburzono uszkodzony szczyt i część ścian a uszkodzony dach oparł się na pozostałościach murów zewnętrznych. Dzięki temu otwarto pole pracy od frontu budynku. Najpierw sprzęt mechaniczny wywiózł gruz. Później do wnętrza wprowadzono strażaków, którzy w kilkuosobowych zespołach ręcznie przeszukiwali miejsca, gdzie według wskazań mógł być zaginiony. Ze względu na trudne warunki rotacja ratowników była duża, ale możliwa dzięki zaangażowaniu znacznej części jednostek OSP z powiatu kościańskiego. Ze względu na uszkodzenia budynku oraz konieczność zachowania podparcia dachu, w tej fazie odstąpiono od wprowadzenia sprzętu mechanicznego od strony wschodniej. Prace wyburzeniowe umożliwiające takie działania zaplanowano na dzień następny. Konieczne okazało się zadysponowanie kolejnego kontenera ze sprzętem ochrony dróg oddechowych, który na miejsce dotarł z Ostrowa Wielkopolskiego. W związku, że przeszukania gruzowiska nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, mając na uwadze czas jaki upłynął od zdarzenia oraz zmęczenie operatorów sprzętu, kierujący akcją po godz. 2.00 dnia 11 maja postanowił ograniczyć prowadzenie działań do minimum. Na zabezpieczeniu pozostały dwa zastępy prowadząc niezbędne działania gaśnicze i zabezpieczające.

Tragiczny finał

Wznowienie działań w pełnym zakresie zaplanowano na godz. 8.00. Po godz. 7.30 wznowiono ręczne przeszukania okolic ładowarki jednak w innym rejonie niż dnia poprzedniego. O godz. 7.57 po odrzuceniu grubej warstwy spalonej słomy, między fragmentami stropu zlokalizowano ciało zaginionego. Oczywistym stało się, że najważniejszy cel akcji został w tym momencie osiągnięty. Na miejscu pojawiła się Policja i Prokurator, którzy prowadzili czynności dochodzeniowe. Po ich zakończeniu strażacy ewakuowali ciało w miejsce, gdzie zostało przejęte przez pracowników zakładu pogrzebowego. Równolegle z tymi czynnościami dogaszano pojedyncze zarzewia ognia zarówno na parterze jak i na poddaszu budynku. Po ponad 21 i pół godzinie akcję zakończono. Jej rozmiar i ilość zaangażowanych sił są pokaźne. 10 i 11 maja w Pianowie działało 36 strażackich zastępów z PSP i OSP w sile prawie 130 strażaków. Ponadto w akcję zaangażowani byli między innymi pracownicy zakładu, Policjanci, którzy kierowali ruchem oraz służby medyczne dbające o bezpieczeństwo zdrowotne uczestników akcji. Oficer prasowy na bieżąco udzielał informacji przedstawicielom mediów lokalnych i ogólnopolskich.

Okoliczności zdarzenia wyjaśnia kościańska Policja pod nadzorem Prokuratora. Wiele wskazuje, że podczas prac związanych z usuwaniem obornika doszło do uszkodzenia konstrukcji stropu co w efekcie spowodowało jego zawalenie się a pożar był następstwem tych zdarzeń. Niestety ale wielogodzinna akcja nie zakończyła się uratowaniem mężczyzny. Strażacy na szali tej akcji położyli swe umiejętności, zaangażowanie poświęcenie i niemałą gamę sprzętu, które jednak w tych okolicznościach nie przyczyniły się do tego aby nasz ratunek był skuteczny.

Opracowanie: st. bryg. Andrzej Ziegler – KP PSP w Kościanie

Zdjęcia: archiwum KP PSP w Kościanie, mł. kpt. Mateusz Szymczak

Go to TOP